Wpisy archiwalne w miesiącu
Kwiecień, 2012
Dystans całkowity: | 147.50 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 06:00 |
Średnia prędkość: | 24.58 km/h |
Maksymalna prędkość: | 68.90 km/h |
Suma podjazdów: | 750 m |
Liczba aktywności: | 3 |
Średnio na aktywność: | 49.17 km i 2h 00m |
Więcej statystyk |
Kalwaryjskie przypadki szosowe
Niedziela, 29 kwietnia 2012 | dodano:29.04.2012
km: | 65.30 | czas: | 02:36 | km/h: | 25.12 | ||
Pr. maks.: | 68.90 | Podjazdy: | 570m | Rower: | Zarri |
Tak, to było chyba przypadkiem, że wylądowałem na Kalwarii:) Ale po kolei.
O 16.30 zbiórka na Franciszkańskiej. Trasa: do Birczy. Jak wyszło? Ano tak, że razem z Marcinem, Patrykiem i Danielem zakręciliśmy Słowackiego, by dojechać do wspomnianej Birczy od strony Kalwarii Pacławskiej. Po drodze nie obyło się bez kryzysów energetycznych i mocnych odejść Marcina. W połowie drogi zarysowały się widoczne podziały szybkościowo-wytrzymałościowe. Razem z Marcinem odskoczyliśmy przed Sierakścami i czekaliśmy na kolegów w Huwnikach ok. 20 minut a Ci jak to powiedzieli "moczyli nogi w Wiarze":D:D:D Fajnie wyglądała kąpiel jednego kolarza w rzece:) Ale bywa i tak, że trzeba się schłodzić:P No, to my z Marcinem rządni większych wrażeń ruszyliśmy na Kalwarię, bo Bircza po 18.20 była już nie do zajechania o normalniej porze. Dla mnie ciężkie był "zakręty pokuty" (ostanie zakręty tuż u szczytu, najbardziej dziarskie). Śmialiśmy się zjeżdżając góry, gdy zobaczyliśmy ową parę naszych kolegów pchających rowery pod górę- Marcin coś mówił, że jak wyjadą na Kalwarię to on wróci na piechotę do Przemyśla:P:P:P Tak się nie stało, ale do miasta zajechaliśmy we dwóch szybszym tempem. Jednak bez mojego upadku na Grunwaldzkiej nie otworzyłbym oficjalnie sezonu rowerowego- więc sezon rowerowy uważam już za rozpoczęty!!:) Ale mimo wszystko, życzę gumowych krawężników:P:P:P
Krasiczyn
Piątek, 27 kwietnia 2012 | dodano:28.04.2012
km: | 35.60 | czas: | 01:08 | km/h: | 31.41 | ||
Pr. maks.: | 52.00 | Podjazdy: | 180m | Rower: | Zarri |
#lat=49.791624308998&lng=22.739200485612&zoom=13&maptype=ts_terrain
Cóż mogę napisać... Wycieczka tak pasjonująca, że aż zapiera dech w piersiach:P Ale żeby nie było to piękna pogoda i budząca się do życia przyroda rozbudzą każdego fana dwóch kółek do kręcenia!:)
Cóż mogę napisać... Wycieczka tak pasjonująca, że aż zapiera dech w piersiach:P Ale żeby nie było to piękna pogoda i budząca się do życia przyroda rozbudzą każdego fana dwóch kółek do kręcenia!:)
Przed wekendowy wypad
Czwartek, 26 kwietnia 2012 | dodano:27.04.2012
km: | 46.60 | czas: | 02:16 | km/h: | 20.56 | ||
Pr. maks.: | 58.00 | Podjazdy: | m | Rower: | Kross City Rider |
Wycieczka zaczęła się już o 15 gdy wsiadłem w Rzeszowie do pociągu na Przemyśl. Już wtedy rozpoczęła się rozkmina gdzie wyskoczyć, by zobaczyć skutki dobroczynnego działania wiosny i zaczerpnąć świeżego powietrza i poczuć wiatr we włosach:)
Po starcie z chałupy cel był jeden: Kopiec! A po nim ochoczo oddałem się urokom Lasu Żydowskiego i malowniczego zjazdu drogą "O stu zakrętach". A potem skusiłem się na las w Prałkowcach. Cóż, przyszła wiosna:D
Po starcie z chałupy cel był jeden: Kopiec! A po nim ochoczo oddałem się urokom Lasu Żydowskiego i malowniczego zjazdu drogą "O stu zakrętach". A potem skusiłem się na las w Prałkowcach. Cóż, przyszła wiosna:D