Gulik w trasie...GULIK - blog rowerowy

informacje

Batonik

button stats bikestats.pl

Znajomi

wszyscy znajomi(8)

wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy gulik.bikestats.pl

linki

Rybotyckie potyczki...

Poniedziałek, 24 września 2012 | dodano:24.09.2012
km:71.20 czas:03:36km/h:19.78
Pr. maks.:59.30Podjazdy:mRower:Kross City Rider


Od dawna chciałem wyjechać na Kopystańkę. Kilka lat temu byłem tam jako młodzieniec (hahaha, ale mi określenie przyszło do głowy). Wycieczka ta, a raczej pielgrzymka - bo szedł z nami Ks. biskup Adam Szal i odprawiał Mszę na górze - zapisała się w mej pamięci miłym wspomnieniem. Więc dlaczego by nie sprawić, by odżyły one na nowo, w nowym blasku i rzeczywistości? Nic trudnego. Skoro tak - to wio na rower!!!:)

Popołudnie słoneczne, zdecydowanie cieplejsze niż w ostatni wypadzik na Kalwarię dzień wcześniej, a i jakoś koła już nie "kleiły" się do drogi.We Fredropolu "zaglądnąłem" do zameczku po Fredrach, którzy wybudowali go XVI wieku. Następnie potop szwedzki i najazdy Tatarów niszczyły odbudowywany zameczek. Jednak najwięcej spustoszenia przyniosła I wojna światowa, a jej efekty są widoczne po nasze czasy... Obecnie tern jest prywatny i obecni właściciele zapowiadają odrestaurowanie obiektu.
Zamek Fredró we Fredropolu © gulik



Podczas standardowego postoju w Aksmanicach, skusiłem się na zwiedzanie Cerkwi w Kłokowicach. Namówił mnie na to pewien piwosz sączący browara na ławeczce pod sklepem zachwalając świątynię, w sąsiedztwie której zamieszkuje.
Cerkiew jest pod wezwaniem Opieki Matki Bożej. Jet to drewniana prawosławna cerkiew parafialna. Należy do dekanatu Przemyśl diecezji przemysko-nowosądeckiej Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego.
Kiedyś była świątynią greckokatolicką, do czasu II wojny światowej należącą do dekanatu niżankowskiego.
Zbudowana na miejscu starszej, drewnianej cerkwi w latach 1856-1860, odnowiona w 1903. Obecnie użytkowana przez Kościół Prawosławny. Obok cerkwi drewniana stoi XIX-wieczna dzwonnica. Według mojego informatora, nabożeństwa odbywają się tylko w niedzielę, na które przychodzi około 20 wiernych. A zaraz za parkanem kościelnym zamieszkuje pop.
Cerkiew pw. Opieki Matki Bożej w Kłowicach © gulik



Konisza- przelotówka przez wieś:) © gulik

Dalej swoje koła skierowałem w stronę Koniuszy. Tam znalazłem cerkiew pw. Złożenia Szat Matki Bożej. Jet to drewniana filialna cerkiew greckokatolicka. Zbudowana została w 1901 i należała do parafii greckokatolickiej w Kłokowicach (którą chwile temu też zwiedzałem:).
Świątynia w sposób arcy tajemniczy ukryta jest w pięknym zagajniku między brzózkami w odległości ok. 80 metrów od drogi. Ponadto zasłaniają ją domy, które skutecznie uniemożliwiają szybkie jej zlokalizowanie. Obok znajduje się mały cmentarzyk.
Cerkiew pw. Złożenia Szat Matki Bożej w Koniuszy © gulik


Tajemniczości nadaje mnogość drzew... © gulik


Dalej skusiłem się na niebieski szlak. Na przekór moim ambicjom, musiałem poprowadzić rower kilkadziesiąt metrów bo po takiej trawi nie dało się jechać. Jednak zwieńczeniem moich tortur pieszych - bo wybrałem się na rower, a nie ma rajd pieszy- były takie widoki...:)
Widok na Koniuszę i szczyt pod lasem- Szybenicę (496m.n.p.m.) © gulik

Nie nie, to nie kibelek na wyciągu, tylko ambona myśliwska:) © gulik


Widom na Las Niemiecki a w oddali Połoninki Rybotyckie © gulik


Jesienne porządki... © gulik


W Rybotyczach należało zjeść kolację...:) Więc zafundowałem sobie bułeczkę z kawałkiem kiełbasy i niestety nie była ona z ogniska, ale kto bogatemu zabroni:P Po takiej uczcie, ucieszony ruszyłem na szczyt swojej ambicji i góry, która była celem do zdobycia!
Podjazd prowadziący na Kopystańkę (541mnpm) © gulik


Cel- Kopystańka została zdobyta - 541 mnpm. Na szczycie stoi krzyż postawiony w 2003 roku na pamiątkę wizyt papieża Jana Pawła II w diecezji przemyskiej. Ach, jakież tam są widoki- ludzie!:) Całe Połoninki Rybotyckie jak na talerzu:)

Kopystańka- 541 mnpm - cel zdobyty © gulik


Prawie jak na połoninach w Bieszczadach... ale tylko Połoninki Rybotyckie. © gulik


Ostatni rzut oka na Kopystańkie i trzeba wracać... © gulik


W planie był powrót do domu czerwonym szlakiem do Bryliniec i dalej na Olszany i Krasiczyn, ale że nie mogłem za Chiny znaleźć tego szlaku, a i zaczęło się robić ciemno, stwierdziłem, że lepiej będzie wracać na Huwniki. Już w Rybotyczach zrobiło się ciemno i trzeba było kręcić po ciemku- ale zaznaczam, iż pojazd rowerowy, którym się poruszam jest wyposażony w pozycyjne światło barwy białej z przodu oraz czerwonej w tyłu pojazdu:D
No cóż, tylko nadłożyłem drogi i zrobiłem koło przyjeżdżając do domu po 20, ale przyznam, że jazda po ciemku też jest przyjemna - nie ma takiego ruchu a i gorąc nie doskwiera:P

komentarze
Ależ fantastyczne zdjęcia, ależ fantastyczny opis rodem z epickich baśni, ależ przeżycia nieopisane... Gdybym była młodsza sama wskoczyłabym na rower by dotknąć tego wszystkiego... Gość - 10:23 piątek, 28 września 2012 | linkuj
Pozytywnie.
Od Kopystanki bije jakaś pozytywna energia. Ta górka zdaje się taką przyjazna, sielankowa.
Też myślałem odświeżyć swoje wspomnienia z Kopystanki w tym roku, ale próbowałem zrobić to "przy okazji" innych tras, niestety zawsze miałem już w nogach wiele kilometrów i brakowało czasu lub chęci.
Petroslavrz
- 09:12 wtorek, 25 września 2012 | linkuj
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa wczet
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]

kategorie bloga

Moje rowery

Zarri 1818 km
Kross City Rider 1426 km

szukaj

archiwum