Tour de Calvaria
Niedziela, 20 maja 2012 | dodano:25.05.2012
km: | 86.60 | czas: | 03:24 | km/h: | 25.47 | ||
Pr. maks.: | 70.90 | Podjazdy: | m | Rower: | Zarri |
Niedzielny poranek zaczął się sytą mgłą za oknami... Po porannej Mszy za szczęśliwą drogę i by koło nie odpadło, ruszyłem w plener. Już na słowackiego zrobiłem pierwszy postój koło leżącej w rowie ofiary gorączki (alkoholowej) sobotniej nocy. Lecz człek wykazywał tendencję do samoczynnego poruszania się i błagalnych prośbach by nie wzywać straży miejskiej- ruszyłem dalej. Jechało się zdeka topornie bo nogi nie rozkręcone a i wiatr dawał trochę w oblicze.
Jak już jadę w strony, w które uderzyłem, to zawsze muszę wjechać na Kalwarię... No cóż, taka potrzeba i serca i ambicji. Tak chwila kontemplacji w kościele, zadumy na cisowianką z princessą, podziwiane pięknych widoków i wiooo... na Birczę. Ten etap przyszedł mi do głowy dość spontanicznie tak jak stany przedskurczowe w łydkach i udach na serpentynkach za Birczą. Potem było już gorzej. Pojedyncze skurczki łapały nawet przy niezbyt skomplikowanych podjazdach... Ale cóż, jak się napaliło na 86 km bez systematycznego rozjazdu to nie ma się co dziwić:)
Tycjan i Huwniki w tle...© gulik
Konuiec zabawy- zaczyna się kręcenie© gulik
Zabudowa drobnomiasteczkowa w Rybotyczach© gulik
Domy stoją prawie w ulicy© gulik
Reksio- dzielnie pilnował roweru w Olszanach przed amatorami:)© gulik